Kochani!
Piknik Grunwaldzki dał mi kilka tematów do przemyśleń. Fajnie, że do nas przyszliście i nie obawialiście się łapać konserwatora za mankiet, żeby coś opowiedział, wyjaśnił czy pokazał. To nam wszystkim dużo dało. Zarówno przyjemności, jak i możliwości podzielenia się tym, czym byliśmy bez reszty pochłonięci przez ostatnie dwa lata.
Przy tej okazji stało się dla mnie jasne, że kilka pojęć należy dokładniej omówić. To może dzisiaj powiem troszkę więcej o czymś, co przysparza najwięcej problemów, a jest nim PRZEMALOWANIE.
Przemalowanie, moi Drodzy, jest w konserwacji zjawiskiem wysoce negatywnym. Czasami dało się słyszeć wśród widzów podchodzących do obrazu pytania, uwagi czy komentarze tego rodzaju:
– Czy jest jeszcze coś z Matejki w tym Matejce?
– Jak oni to przemalowali?!? Obraz jest teraz bardziej kolorowy…
– Czy to jest jeszcze prawdziwe…?
Padało jeszcze wiele innych komentarzy, ale dzisiaj, jak już mówiłam, skupimy się na przemalowaniu.
Cóż, żyjąc w świecie podróbek i bylejakości, we wszystkim doszukujemy się potencjalnego „oszukaństwa”.
Postaram się przybliżyć, czym jest retusz, a czym przemalowanie na załączonych fotografiach. Chcę jednak jeszcze raz wrócić do tego, że konserwator uzupełnia to, czego nie ma, a w to, co jest stara się ingerować jedynie w stopniu koniecznym. Koncentrujemy się bowiem głównie na bezpieczeństwie technicznym dzieła sztuki. Obserwujemy i pracujemy na wszystkich warstwach tej „kanapki”, zawsze starając się uszanować koncepcję autora.
Posłużę się przykładową fotografią ubytku warstwy malarskiej i gruntu. Ma on konkretny kształt i parametry fizyczne takie jak szerokość, długość i głębokość – można powiedzieć, że przypomina wyschnięte jezioro. Na jego spodzie widzimy płótno, w tym konkretnym przypadku oryginalne (fot. 1). Wypełniamy ten ubytek kitem, starając się by jego faktura była zgodna z otoczeniem. Jest to ważne z różnych względów. Jest on tak gruby jak warstwa gruntu wraz z warstwą malarską. Farby retuszerskie dają bardzo niewielką grubość, dlatego nie możemy budować z nich impastów (które musimy wybudować kitem). Kit jest dopasowany dokładnie do krawędzi ubytku. Prawidłowo wykonany retusz również wpasuje się dokładnie w te krawędzie (fot. 2).
PS. O Pomarańczarce na razie nie piszę. Retuszuję i trzymam ją nieco w tajemnicy. Mam nadzieję, że już stosunkowo niedługo będziecie się mogli cieszyć tym niezwykłym obrazem Aleksandra Gierymskiego.
Anna Lewandowska
Pracownia Konserwacji Malarstwa na Płótnie