Koleż-Anka złapała mnie na korytarzu i zapytała: „Kiedy napiszesz, co robisz? Ciągle gdzieś biegasz… Usiądź i napisz!”.
No więc piszę.
W gorączce codzienności staram się zapanować nad czasem, jaki pozostał do przygotowania wystawy Aleksandra Gierymskiego. Wydeptuję drogi i dróżki między muzeami, domami aukcyjnymi, kolekcjonerami i tymi, którzy posiadają jakiś ułamek z twórczości mistrza. Żeby poznać to malarstwo – chociażby powierzchownie – trzeba je zobaczyć, dotknąć, zrozumieć, na co się patrzy. Do takiego spotkania należy się dobrze przygotować. Gierymski zaskoczył mnie już podczas pracy nad konserwacją Pomarańczarki, ale teraz to uczucie nie opuszcza mnie ani na chwilę. Bardzo bym chciała wydobyć na światło postać tego artysty. Pokazać jego zamyśloną twarz i zapracowane, ubrudzone farbą dłonie. Przemierzam wraz z koleżankami kraj. Współpracuję z laboratorium Muzeum Narodowego w Krakowie. Poznaję i pracuję z kolegami konserwatorami od Gdańska przez Łódź aż po Katowice. Śmigają między nami pisma, maile, dzwonią telefony. Przeglądamy sterty dokumentów, dziesiątki fotografii.
A pomiędzy tym wszystkim stoję w kolejkach po bilety, spędzam godziny w pociągach, z komputerem na kolanach, chodzę niedospana, bo w hotelach często nie mogę zasnąć. Potem jest oglądanie obrazów i pojawiająca się rosnąca liczba pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź. Codzienność…
Ten autor łamie stereotypy, do jakich przywykliśmy, myśląc o dziewiętnastowiecznych malarzach. Gierymski jest niekonwencjonalny pod każdym względem. Zmusza nas do myślenia, do pracy z otwartym umysłem, dopuszczającym wszystkie możliwości (i niemożliwości). Trzeba w sobie pokonać barierę stereotypowego myślenia o malarstwie, technice, konserwacji i historii. I poniekąd to jest właśnie najtrudniejsze zadanie, żeby świeżym okiem zobaczyć coś, na co się patrzy codziennie.
A muzeum…? Muzeum żyje własnym szybkim tętnem dnia. Przed chwilą przejmowaliśmy opiekę nad dziełami Rothki, a już szykują się kolejne wystawy, które będą pokazywane zarówno w Gmachu Głównym, jak i w kraju, a także w ośrodkach zagranicznych.
Anna Lewandowska
Pracownia Konserwacji Malarstwa na Płótnie